Zaraza grypy ptaków w tym roku uderzyła z niespotykaną dotychczas siłą. Od początku roku w Polsce wybuchły 322 ogniska grypy (stan na 17 maja), w wyniku których śmierć poniosło 11 mln zwierząt. A to dopiero początek.
Najgorzej jest w powiatach żuromińskim i mławskim, gdzie znajduje się „kurze zagłębie” – największe zagęszczenie ferm drobiu w Europie. Działa tu 605 ferm, w których żyje (lub żyło) 75-80 mln zwierząt. Niemal cały ten obszar na mapach sztabu kryzysowego wojewody mazowieckiego jest już zaznaczony na czerwono: zapowietrzone. To oznacza, że zwierzęta trzeba zabić, jeśli same nie padną. Szacuje się, że taki los czeka sto milionów zwierząt. Problem z padłymi drobiem Polska ma mniej więcej od polowy kwietnia. Zakłady utylizacyjne są przepełnione.
Polska jest drobiarską potęgą: – Eksportujemy 70 proc. produkcji, jedna czwarta drobiu wpływająca z krajów Unii Europejskiej na rynek wspólnotowy pochodzi z Polski. Wartość eksportu drobiu to w poprzednim roku ponad 3 mld euro, a cały nasz rynek drobiu wart jest dziesiątki miliardów – mówił na konferencji z Żurominie Michał Kołodziejczak z AgroUnii.
Ten sukces jest okupiony ogromną intensywnością ferm, która ciągnie za sobą katastrofę w przypadku epidemii. Wokół zakażonego kurnika wyznaczana jest strefa zapowietrzona o promieniu 3 km. Wszystkie ptaki w jej obrębie muszą być wybite, nawet jeśli nie są chore. Przy takim zagęszczeniu kurników czerwone strefy objęły duże części powiatów żuromińskiego i mławskiego.
Zainfekowane są stada hodowlane, których odbudowa zajmie dużo czasu. Ceny na giełdach jajek już idą w górę, a to dopiero początek – ocenia prezes Andrzej Danielak.
Ptasia grypa jest z nami od wielu lat, ten rok przynosi ofiary na niespotykana skalę. Ostatnia dramatyczna sytuacja była 2007 r., wtedy było mniej ferm.