Lipiec okazał się fatalny dla rozwoju epidemii afrykańskiego pomoru świń. W gospodarstwach wykryto 11 kolejnych ognisk tego wirusa, po obu stronach kraju. Nowe ogniska obejmują coraz większy obszar Polski. Pojawiają się nie tylko na wschodzie, ale także na zachodzie kraju. ASF stwierdzono także w woj. mazowieckim. Zaraza jest już obecna na jednej trzeciej terytorium Polski.
ASF się rozszerza.
O ile część krajów, jak Czechy czy Belgia była w stanie wdrożyć zdecydowane działania i w krótkim czasie pozbyć się wirusa, o tyle w Polsce jeszcze żaden z podjętych kroków zaradczych nie wykazał się wystarczającą skutecznością.
Wirus trafia i do małych gospodarstw i do dużych. ASF szkodzi właścicielom poszczególnych gospodarstw oraz całej branży. Obniża ceny w strefach dotkniętym wirusem, blokuje eksport.
Wirus największe spustoszenie czyni w lecie. Zdaniem Aleksandra Dargiewicza prezesa zarządu Krajowego Związku Pracodawców Producentów Trzody Chlewnej (KZP-PTCH) – „ nie znamy powodów tej sezonowości, czy wynika ona z tego, że rolnicy dalej są nieostrożni i stawiają pod chlewniami maszyny, którymi jeżdżą po polach, czy to muchy, czy zanieczyszczenia paszy wirusem”.
Branża domaga się silnej redukcji populacji dzików. Nie bardzo sprawdziło się świńskie safari z zeszłego roku. Głównie ogniska są w chlewniach, a więc przyczyną jest człowiek. Potrzebny jest srogi reżim sanitarny- ścisły tryb postępowania, kontrola, środki wsparcia np. przez dostępność sprzętu dezynfekcyjnego. Producenci powszechnie i obowiązkowo powinni stosować sprzęt dezynfekcyjny w hodowli i w otoczeniu, przestrzegać opracowanych procedur. No i jeszcze raz kontrola, ale ludzi. Potrzeba też mądrze skierowanych pieniędzy. Wtórną sprawą, (jeśli w ogóle to pomaga), jest ganianie dzików z dubeltówką. Inaczej będzie niedobrze – problem jest po stronie człowieka, a nie świń (dzikich i hodowlanych).
źródło: wykorzystano artykuł z Rzeczpospolitej
Post scriptum : od początku roku potwierdzono już 50 ognisk ASF w stadach świń. ( dane z 13.08.2020)