Polska od połowy lat 90. zmaga się permanentną suszą letnią, a ostatnie lata były pod tym względem najgorsze od kilku dekad. Nic nie wskazuje na to, by sytuacja miała w najbliższym czasie się poprawić. Jest wręcz przeciwnie. - Możemy mieć najsilniejszą suszę od pięćdziesięciu lat - powiedział Marek Gróbarczyk, minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej.
Na niektórych obszarach czeka nas ekstremalna susza
Polskich rolników czeka trudne lato ze względu na małą ilość opadów jesienno-zimowych. Nie tak dawno Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie alarmowało, że już zimą w sześciu regionach Polski występuje bardzo silna susza atmosferyczna. Teraz przedstawiciele instytucji opublikowali nowe dane, z których wynika, że Wielkopolsce, na Kujawach i Dolnym Śląsku sumy opadów za grudzień 2019 r. stanowiły jednie 40-60 proc. normy wieloletniej. W styczniu 2020 roku w południowej części kraju odnotowano deficyt opadów sięgający ponad 50 proc. względem normy wieloletniej sumy opadów.
Sytuacja nieco poprawiła się w lutym i na początku marca, wówczas opadów było trochę więcej, jednak eksperci twierdzą, że wzrost temperatury w kolejnych miesiącach i większe parowanie mogą odwrócić ten stan.
W związku z niskim zimowym opadem na większości obszaru Polski, zagrożenie suszy rolniczej obejmuje 10 województw. Ponadto 38 proc. terenów leśnych i rolniczych jest ekstremalnie lub bardzo zagrożonych występowaniem suszy rolniczej.
Powodów jest wiele. Brak śniegu, zła strategia zatrzymywania wody.
Nie tylko mniejsza liczba opadów jest główną przyczyną suszy, ale również ich zmieniający się charakter. Meteorolodzy twierdzą, że roczna suma opadów w 2019 roku co prawda nie odbiegała znacząco od średniej z wielolecia, jednak deszcze w ostatnich latach są nawalne i miejscowe, co sprawia, że wody nie wsiąkają w glebę w wystarczającym stopniu, przez co "uciekają" do rzek i potoków.
Jak zatrzymać wodę?
Dziś zaledwie 6,5 proc. wody, przepływającej przez nasz kraj, jest magazynowane - to co najmniej o połowę za mało. Co zrobić, by to zmienić? Zdaniem dr Łukasza Kozuba, botanika z Zakładu Ekologii Roślin i Ochrony Środowiska Uniwersytetu Warszawskiego, - Polsce potrzebna jest zmiana paradygmatu dotyczącego zatrzymywania wody. Rolnicy, mimo trudnej sytuacji, wciąż odświeżają rowy melioracyjne, czasami kopią nowe, tym samym odprowadzając wodę do rzeki. - Instytucje państwowe powinny płacić rolnikom za to, że na jego łące stoi woda, rekompensując tym samym ograniczone możliwości innego użytkowania tej ziemi. Państwo musi zrozumieć, że utrzymywanie wody jest bardzo pożyteczne – przekonywał Ł.Kozub.
Jego zdaniem państwo powinno inwestować w odnawianie mokradeł, bo te, poprzez swoje rozproszenie i lokalny charakter, najlepiej zatrzymują wodę deszczową. - To szalenie pojemny magazyn, nieoceniony dla ekosystemu. Z badań dr hab. Mateusza Grygoruka z SGGW wynika, że ilość wody gromadzona w mokradłach biebrzańskich jest kilkakrotnie wyższa niż we wszystkich zbiornikach retencyjnych wybudowanych w jego rejonie w ciągu 20 lat - dodał.
Źródło: Paweł Korzeniowski, autor Noizz,pl